czwartek, 20 kwietnia 2017

Idzie nowe...dla mnie!

No i jak napisałam w poprzednim poście tak się stało!
Absolutnie wszystko jest naszą kreacją. Niestety, to co "złe" również. Nawet, a może właśnie dlatego, jeśli znasz wiele metod kreacji jesteś bardziej skuteczny.
Nieraz pisałam, że zmiana bywa niekomfortowa. Znaczy to tyle samo co: "miało być lepiej, a jest gorzej" Dokładnie u mnie tak się zaczęło.

Już od kilku lat stoję  w tak zwanym "rozkroku" i szczerze przyznam, pozycja ta jest na tyle niewygodna, że mocno zaczęła mnie uwierać. Bo co prawda "stanie w rozkroku" mogłoby się wydawać podniecającym, jednak żadnej przyjemności z tego nie ma, a tylko ciało boli, a za nim Duszy stało się niewygodnie. Choć moja jest dość zahartowana w wybieraniu "lepszego zła"... Oj tak, w tym dobrze się wytrenowałam, a jak coś staje się nawykiem, tym trudniej z tego zrezygnować na rzecz rzeczy fajniejszych. W pewnym momencie przestajesz zauważać, ze gdzieś między palcami zaczyna przeciekać życie na rzecz NIJAKOŚCI. Zatem, momentami w sposób heart core'owy kreować zmianę. Moja Dusza miała już tak dość "stania okrakiem", że z wielkim impetem zaczęła przyciągać sytuacje i ludzi, którzy w sposób dość nieprzyjemny pokazywali, a czasem krzyczeli - to nie twoja droga, podejmij właściwe decyzje.
Postanowiłam "rozwieść się" z dotychczasową stałą pracą, która trwa już 30 lat. Zauważyłam, ze już nie pasuję do tego systemu opartego na ocenach, oczekiwaniach, itd. Moja praca nad sobą podczas ostatnich 15 lat pokazała mi, że "walka z wiatrakami" jest bezsensowna, bo jak się nie obrócisz "d... zawsze jest z tyłu".
Tak więc, udałam się do ludzi, którzy dla społeczeństwa się autorytetami (jeszcze), by usłyszeć, ze to nie ja mam problem i ze niektórych ludzi należałoby wymienić lub wysłać na leczenie. Ok, zatem ja mogę tylko "odciąć się" od nich i po prostu dać sobie czas na odpoczynek i nabranie sił. Nie do walki, bo tego mi się nie chce, ale do zmian...
  • sprzedaż domu: trochę go odmaluję, bo najważniejsze remonty zostały przeprowadzone, posprzątam gdzie trzeba (trochę gratów się nazbierało przez lata...;
  • wyemigruję w pobliże dużego miasta, gdzie działka budowlana czeka już jakieś 15 lat - była kupiona z myślą o dzieciach i ich studiach. Jedno dziecko za chwilę będzie ojcem (sam zamierza się budować na własnej działce), drugie właśnie studiuje w tym dużym mieście, to może zdążę dla trzeciego ;);
    Zaczęłam przeglądać strony oferujące projekty, tudzież gotowe elementy i okazuje się, że budowa domu dzisiaj to pikuś, a i koszty nie są wielkie;
  • tam zamierzam przenieść gabinet - nie zauważyłam w okolicy podobnego, a że gmina bogata, to i świadomość większa potrzeby dbania o ciało i Ducha - w każdym razie tak mi się wydaje. No i moi stali kliencie z owego dużego miasta, będą mieli teraz do mnie bliżej, a zatem liczę, ze i wpadać będą częściej;
  • w ramach własnej terapii odkrywam nowe pasje, związane z moimi uzdolnieniami artystycznymi i cechą charakteru, którą jest cierpliwość, a mianowicie renowacja mebli - czynność dla mnie łatwa, bo umiem, a i oko ciesząca. Na samą myśl robi mi się ciepło :)
    Postaram się moje dzieła fotografować i umieszczać na blogu. Małą zaprawę w "renowacjach i remontach" już mam, bo tego typu prace w domu zazwyczaj robię sama. Większe zlecam budowlańcom, choćby z racji braku narzędzi, bo zdolna bestia jest i patrząc na czyjąś pracę szybko się uczę;
  • uskuteczniam spacery po lesie, którego przez ostatnie 22 lata mieszkania pod lasem nie doceniałam. Dostrzeżenie tego waloru nastąpiło, gdy 2 tygodnie temu pojechałam zobaczyć działkę, o której wcześniej wspomniałam. Tam nie ma drzew, tylko jakieś pojedyncze, dalej osiedla domków powstałych na dawnych gruntach rolnych. Cieszę się, więc, że na stare miejsce mogę wracać, bo zostawiam tu rodziców i najstarsze moje dziecko.
  • w związku z tym działalność Metamorfozy dla nowych klientów zawieszam do odwołania;






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz